Do bardzo ciekawego spotkania z niezidentyfikowanym obiektem latającym doszło w 2015 roku w pod gdyńskiej miejscowości Karczemki. Świadkiem była kobieta w średnim wieku, wracająca późnym wieczorem z pracy do domu.
Obiekt był w dosyć małej odległości od świadka, jednak nie pozostawił po sobie żadnych śladów ani też nie wpływał w żaden sposób na świadka czy urządzenia w samochodzie czy też sam samochód, toteż możemy zaklasyfikować go jako Bliskie Spotkanie 1 - go stopnia. (CE-1)
"W nocy z 11 na 12 lipca 2015 roku, tuż przed północą, wracałam z pracy. Jechałam samochodem drogą nr 218,w kierunku od Wejherowa do Gdyni, po wjechaniu do Karczemek, skręcając w prawo przed stacją benzynową, zobaczyłam na niebie rząd kolorowych świateł, który wzięłam za światła lecącego nisko samolotu. Światła były nietypowe, to co wzięłam za samolot poruszało się równolegle do ulicy Spacerowej w którą wjeżdżałam, ale widziałam je krótko. Noc była ciepła, pogodna, niebo było gwiaździste, widoczność bardzo dobra.
Po dojechaniu do końca ulicy Spacerowej skręcałam w lewo i ponownie zobaczyłam światła przed sobą na godzinie 13 - tej, to mnie zastanowiło i pomyślałam, że to dziwne żeby samolot skręcił pod kątem prostym.
Światła zniknęły bardzo szybko za wzniesieniem na którym jest gospodarstwo. Oceniam, że były na wysokości nisko lecącego samolotu.
Po przejechaniu ok. 1000 metrów zobaczyłam przez przednią boczną szybę z prawej strony rząd kolorowych świateł, które sunęły nisko nad ziemią -około 3 do 5 metrów.
Światła przesuwały się nad łąką równolegle do mojego samochodu i tak wolno jak mój samochód - oceniam, że nie szybciej niż 30 km/h (jechałam wąską, polną, dziurawą drogą), a po dojechaniu do ściany lasu zatrzymały się.
Wtedy zatrzymałam samochód, opuściłam boczną szybę, wyłączyłam silnik i patrzyłam na coś co wyglądało jak długi rząd stojących obok siebie wielkich ekranów telewizyjnych.
Każdy z nich był w innym kolorze: niebieski, zielony, czerwony i biało złoty, kolory zmieniały się stale.
Nie jestem pewna czy był piąty kolor.
To co widziałam nie było podobne do niczego co znam jako samolot, helikopter itd..
Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że ten obiekt głośno słychać - okolica jest cicha i słyszałam wyraźny dźwięk jakby wentylatora.
Po około 15 sekundach obiekt wniósł się nad las pod kątem ok 45 stopni i zniknął za lasem, który jest na wzniesieniu."
Miejsce, nad którym wisiał obiekt |
Zbliżenie się obiektu do świadka wskazuje, że ta prawdopodobnie była przez niego obserwowana. Przypomnijmy, że obiekt poruszał się w tempie samochodu, którym poruszała się pani X, po czym, gdy ta się zatrzymała, UFO również przestało się poruszać. Podczas rozmowy telefonicznej dowiedziałem się, że świadek nie widziała żadnego obrysu obiektu, żadnej powierzchni, jedyne co zauważyła, to kolorowe "monitory", przypominające nasze popularne telewizyjne "plazmy". Okazało się również, że w miejscu, gdzie mieszka pani X, wydarzyło się kilka lat temu coś bardzo interesującego i dotyczyło to bezpośrednio domu, w którym mieszka, jednak sprawa ta zasługuje na oddzielny wątek na łamach bloga.
Rysunek wykonany przez świadka |
Opisana historia jest bardzo ciekawa zważywszy na fakt, że wydarzyła się dosyć niedawno - w okresie zaniżonej aktywności zjawiska UFO w Polsce. Dosyć interesujący jest sam wygląd obiektu, brak widocznych krawędzi, ani jakichkolwiek powierzchni, poza kolorowymi, świecącymi monitorami, które pulsowały i prawdopodobnie zamieniały się kolejnością. Mimo stosunkowo niewielkiej odległości, jaka dzieliła kobietę od UFO, nie wystąpiło żadne oddziaływanie na świadka czy elektronikę w samochodzie, bądź też sam silnik. NOL wydawał jednak charakterystyczny dla wentylatorów odgłos, który dobiegł do świadka po otwarciu okien. Wg. szacunków pani Joanny, obiekt oddalony był o jakieś 120-160 metrów. Można wnioskować, że UFO było dosyć sporych rozmiarów, tj. przynajmniej kilkunastu metrów. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, iż jak dowiedziałem się z korespondencji, pani Joanna oraz sąsiadka pani Joanny widują czasem w tym obszarze z okna swojego domu jakąś dziwną, pomarańczową kulę światła między drzewami. Wg świadka kula pojawia się zazwyczaj zimową porą, zaś w tamtym miejscu nie ma jakiegokolwiek źródła światła, mogącego dawać taki efekt.
Co jest znamienne, przez kilka dni od tego incydentu świadkowi towarzyszyło dziwne odczucie, związane w jakiś sposób ze świadomością - następnego dnia pani Joanna miała momenty, kiedy nie była pewna czy to wszystko wydarzyło się naprawdę czy nie. Innym interesującym i być może związanym z całą sprawą aspektem jest fakt, że w czasie wojny przez Karczemki przechodził front. Zderzenie wojsk rosyjskich z wojskami niemieckimi skutkowało w tragiczne wydarzenia, wspominane później przez lata.
Z kilku rozmów telefonicznych oraz wymiany maili oceniam wiarygodność pani Joanny na dosyć wysoką. Ani razu nie wzbogacała swojej notabene bardzo spójnej historii. Zanim skontaktowała się ze mną i dwiema innymi osobami, związanymi z ufologią, nie było praktycznie nikogo oprócz najstarszej córki, kto by uwierzył w tą całą przygodę, włącznie z mężem pani Joanny.
ZACHĘCAM WSZYSTKIE OSOBY, KTÓRE ZETKNĘŁY SIĘ Z CZYMŚ NIEZNANYM DO PRZESYŁANIA SWOICH RELACJI. KAŻDA Z NICH JEST NA WAGĘ ZŁOTA, BOWIEM DZIĘKI RELACJOM WYŁANIA SIĘ JAKIŚ ZARYS ZJAWISKA UFO. ZAPEWNIAM PEŁNĄ ANONIMOWOŚĆ.
Bardzo interesująca obserwacja, tym bardziej, że tyczy się BS CE-1, a tutaj już ciężko co pomyłkę w ocenie zjawiska. Skoro obiekt - zjawisko było tak nisko, nie wykluczone, że mogły pozostać w otoczeniu jakieś ślady ?
OdpowiedzUsuńNiestety Arku, pytałem świadka o to, ale żadnych śladów nie było.
Usuń