niedziela, 11 października 2015

Tajemnicze istoty i nasza rzeczywistość cz.2

W świecie ufologii szeroko pojmowanej często bywa tak, że niektóre jednostki są można powiedzieć naznaczone czymś od urodzenia.

Takie osoby od wczesnych lat dziecięcych aż do śmierci stykają się z nieznanym i zazwyczaj nie jest to z ich inicjatywy.
Tyczy się to ludzi, którzy miewają kontakty z dziwnego rodzaju latającymi pojazdami oraz z ich załogantami oraz tych, których doświadczenia nie ograniczają się tylko do tzw. typowego ufo, ale obejmują również spotkania z istotami, które z ufo zdają się nie mieć zbyt wiele wspólnego.




 Jedną z takich osób jest Witold Rusek, a także jego brat bliźniak Krzysztof Rusek, których życiorysy są od dawna bogate w różne, nadzwyczajne przygody.

Podczas ostatniej rozmowy z Witoldem Ruskiem dowiedziałem się, że jego brat Krzysztof przeżył coś niezwykłego kilka miesięcy temu. Wpierw jednak opowiedział do kamery o jego pierwszym spotkaniu z małą istotą. Oto zapis mojej rozmowy z Krzysztofem Ruskiem:





Sprawa dotyczy małej postaci, przypominającej typowego skrzata, co dla pana Krzysztofa, mimo jego obycia z nieznanym było nowością, ponieważ nigdy wcześniej niczego podobnego nie doświadczył. Można powiedzieć, że to swego rodzaju ewenement w skali kraju, by tego rodzaju postać manifestowała się prawie, że w centrum miasta, którym w tym przypadku była jego rodzima Warszawa. Po raz kolejny wystąpił słynny czynnik oz, a więc całkowite wyłączenie się otoczenia - zniknięcie odgłosów towarzyszących żyjącemu miastu, ludzie mimo, że byli przez pana Krzysztofa widziani, zdawali się nie dostrzegać zarówno jego, jak i tego, co widzi on sam.

Dość charakterystycznym elementem jest tzw. różdżka (czasem gałązka) która jak się okazuje, co jakiś czas przewija się w różnego rodzaju relacjach czy podaniach. Za przykład niech posłuży opis pewnego zdarzenia, który pojawił się na blogu zmiennokształtne.blogspot.com.pl :


Skrzat z czerwoną czapką

„W małym mieście Melnice na Labi żył przed dawnymi laty biedny mężczyzna o imieniu Franc Vesely, który na swe ubogie życie zarabiał tym, że ludziom, którzy nie umieli pisać, przepisywał za małe pieniądze listy oddalonym przyjaciołom przyjaciołom krewnym, z czego oczywiście wielkiego chleba nie miał.
Pewnego razu między jedenastą, a dwunastą w nocy, gdy leżał w łóżku ze śpiącą już żoną, otworzyły się drzwi, a do pokoju wszedł na dwie stopy wysoki człowieczek…
Człowieczek zaczął w świetle księżyca podskakiwać po pokoju i w ogóle robić wszelakie fikołki. Z pomocą gałązki potrafił zadziałać tak, że wzniósł się w powietrze i kilkakrotnie przelecieć w powietrzu nad małżeńską pościelą, tam i z powrotem. Za każdym razem gdy się nad biednym pisarzem wznosił, pytał się: Chcesz pieniądze?
Kiedy się pan Franc w końcu opamiętał, odpowiedział: tak! Wtedy człowieczek sięgnął do swojej torebki po pieniądze i rozrzucił je dookoła łóżka ze słowami: W przyszłości będzie tego więcej i zniknął.
Pisarz pozbierał pieniądze, dokładnie je poukładał, a żonie o niczym nie mówił. Hojny skrzat z podobnymi fikołkami i skakaniem pokazywał się i kolejne noce, ale czwartej nocy żona pisarza obudziła się właśnie w chwili, kiedy Franc szukał z lampą w ręce złotych monet. Na jej pytania w końcu się do wszystkiego przyznał.
Apolena była pobożną kobietą i nie miała spokoju, dopóki Franc nie poszedł z tym w końcu na spowiedz. Ksiądz jednak kręcił nad tym wszystkim głową i nie chciał mu dać rozgrzeszenia, dopóki podejrzanych pieniędzy nie użyje na szczytne cele. Tym sposobem sumieniu i kieszeni pisarza bardzo ulżyło. Ale skrzata taki brak zaufania tak bardzo rozgniewał, że kiedy następnej nocy ponownie przyszedł, rzucił się nagle z rękoma na pisarza, a gałązką mu nałożył takich ran, żeby od takiego liliputa nikt nie oczekiwał, a przy tym wołał: abyś mi na przyszłość uwierzył!.
Krzyk pisarza obudził wszystkich sąsiadów, ale jego żona spała dalej i tylko jęczała, tak jakby miała ciężkie sny. Dopiero gdy skrzat zniknął, obudziła się i znalazła obok siebie nieprzytomnego męża”.


Źródło: „Povesti z Cech” Josepha Virgila Grohmann 1850r.




Różdżka jak się okazuje jest swoistym rekwizytem mocy - zaś jej odpowiednikiem w skali makro jest rózga/laska.
„Tymi sposobami często dochodzi do otwierania się bram między różnymi „przestrzeniami”, przestrzeniami opisy naocznych świadków nierzadko wspominają o tym, jak na podobieństwo czynu Mojżesz ta, czy owa zmiennokształtna istotam uderzając rózgą w skałę czy wodę, powodowała rozstąpienie się owych, czasem równocześnie równocześnie otwarciem przejść do innych czasoprzestrzeni…”


Kilka miesięcy później pan Krzysztof ponownie, zupełnie niespodziewanie zetknął się z czymś zupełnie dla zwykłego zjadacza chleba abstrakcyjnym. Oto zapis mojej rozmowy z nim:




Należy się czytelnikom sprostowanie - pan Krzysztof przejęzyczył się w kwestii daty drugiego incydentu. Zdarzyło się ono na wiosnę kolejnego roku.
W temacie ubioru tych dziwnych istot dodać należy, że ubrane były różnie, zaś ich stroje były skórzane i lekko poszarpane Kobieta miała na sobie krótkie spodenki oraz spiczasty kapelusz na głowie. (to zapamiętał świadek) Włosy miała w kolorze kasztanu.



Punta Indio, Buenos Aires, Argentyna 1990r.

Emilio Cabot, Marcelo, Graciela oraz Nancy medytowali w miejscu, znanym z dziwnych wydarzeń. W pewnej chwili wszyscy przerwali medytację, słysząc kroki, dochodzące zza ich pleców. Pierwszą rzeczą, którą zauważyli, był snop światła, przemieszczający się nad pobliską rzeką. Gdy usiedli bliżej siebie celem wymiany uwag, nagle dostrzegli dwie pary błyszczących oczu między drzewami lasu, obok którego się znajdowali. Nie jest do końca jasne w jaki sposób istoty zbliżyły się do nich, lecz gdy już to się stało, wszyscy mogli dostrzec je w pełnej krasie - wysokie na około 90 cm, z szarymi i pomarszczonymi twarzami i spiczastymi kapeluszami na głowach. Obie miały szare spodnie z dość dużym paskiem i klamrą.
Emocje towarzyszące ludziom były raczej pozytywne, odczuwali ze strony istot pokojowe usposobienie.
Skrzaty bez słowa przemieściły się poprzez wykonanie skoku w okoliczne krzaki, po czym ślad po nich zaginął.




Relacji tego rodzaju jest wbrew pozorom całkiem dużo i pochodzą z całego świata, a prawdopodobnie byłoby ich jeszcze więcej, gdyby nie strach ludzi przed wyśmianiem. Dotyka to wszystkich, bez względu na wykształcenie, wiek, płeć czy zainteresowania i w 99% ludzie ci nie mają najmniejszego wpływu na to czy spotka ich coś takiego w danej chwili czy też nie.
Są tacy, których pewne niesamowitości spotykają przez całe życie ale są też tacy, którzy mieli jedynie jednorazową przygodę z nieznanym.
Innym ciekawym argumentem za prawdziwością tego rodzaju zdarzeń jest fakt, że czasem siła ta pozostawia po sobie ślady fizyczne, a więc można powiedzieć, że schemat jest wręcz identyczny ze schematem pojawień się UFO. Co ciekawe we Włoszech Straż Leśna dokumentuje tego typu sprawy, a to już o czymś świadczy i nikt o zdrowym umyśle nie powie, że ludzie pracujący we włoskiej Straży Leśnej czy ich przełożeni są niespełna rozumu.
Możemy być pewni jednego - w tego typu przypadkach mamy do czynienia z celowym działaniem pewnej siły (niekoniecznie materialnej), którego efekt zauważyć mogą tylko te osoby, dla których jest to zarezerwowane.



Wszystkich, którzy mogli zetknąć się z czymś podobnym proszę o kontakt. Zapewniam anonimowość.









3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy artykuł, i wyjątkowy materiał filmowy mówiący o współczesnym wydarzeniu które jest typowe, dla bardzo wielu dawnych doświadczeń ludzi. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry artykuł Przemku i niezwykła wręcz historia szczególnie iż działo się to nie dawno. Faktycznie doświadczenie tego Pana jest analogicznie z innymi opisami, chociaż tutaj widzę taki mały motyw przeniesienia świadka albo jego świadomości w inną rzeczywistość ? Czy znasz lokalizację tego miejsca ? Druga kwestia różdżka, w Słocinie także widziano w miejscu wielu obserwacji UFO małą istotkę z czym jak różdżka ''kij ze światełkiem na końcu''.

    OdpowiedzUsuń